wtorek, 25 lutego 2014

E-G-O-I-Z-M i inne wredne potworki

Religia.
Ostatnia lekcja.
Niektórzy uczniowie nie chodzą na tą lekcję, są innych wyznań (np. protestanckie).
Wchodzę, są ostatnie minuty po dzwonku na przerwę. M.B. smaruje coś wieeeeelkimi literami na tablicy. Patrzę, a przed oczami powstaje mi napis :

Dnia ** w poniedziałek jest sprawdzian poprawkowy z "czegośczegośtam".

Moje przekrwione ze zmęczenia oczka otwierają się szeroko. Uderzam do koleżanki w te słowa :

-Eeeee..... M.B. przecież połowy klasy już nie ma....

Krewka białogłowa patrzy na mnie takim wzrokiem że gdyby mógł zabijać..... to bym padła. Trupem. Na miejscu. Wijąc się w konwulsjach.

-No to przecież mogli zostać i poczekać!!

Po czym odwraca się i galopuje do ławki. Na takie dictum nie mam nic do gadania. Zresztą ja nie poprawiam tego sprawdzianu. Tutaj oficjalnie wszystkich "poprawkowych" przepraszam. Tak, zachowałam się egoistycznie. Tak, mogłam zadzwonić i powiedzieć. Jednak moje zamieniające się powoli w lekko dymiącą papkę zwoje mózgowe po prostu nie ogarnęły tego problemu i przełączyły się na tryb awaryjny. Czyli powleczenie się do ławki i spoczęcie na niej, względnie z dodatkiem lekkiego ślinotoku.

Więc Tajemną Blogową Machiną Czasową przenieśmy się już o dwa tygodnie. Jest pierwszy poniedziałek po feriach. Pani Od Matmy ( P.O.M.) wchodzi do klasy. I nawet nie próbując nas uciszać przystępuje do odczytania listy. Wszyscy są, piekło pełne. I nagle mimo gwaru słychać dźwięk napełniający grozą wszystkie pokolenia wcześniejsze i późniejsze. Słychać bowiem PLASK! walniętych o biurko kartkówek. Na zastygłych twarzach mych Kolegów i Koleżanek widnieje grymas strachu, nienawiści i chęci jak najszybszej ucieczki. A ja rozmyślam jakim kretynem trzeba być żeby ustalać taki termin...
Przyznaję się do winy wszem i wobec. Przynajmniej tym osobom które są w zasięgu mojego szeptu. Przepraszam za moją nieudolność umysłową i głębokie rozleżyny opon mózgowych. Wybaczają mi.
Tymczasem POM rozdał już kartki. Jęczą, stękają, niektórych ratują koledzy. Ja też nurzając się w poczuciu winy staram się pomagać, dyskretnie pokazując podręcznik czy zeszyt. Nie jest to łatwe bo POM się rozsiadł na biurku, głowa się obraca jak wieża strażnicza, dziwię się że jak dotąd nie zrobiła pełnego obrotu.
Jeszcze nie wiadomo jak się skończyła ta rzeź, jeszcze nie dostaliśmy ochłapów (czyt. "wyników").

Tak to właśnie działa E-G-O-I-Z-M i doszczętne zmiażdżenie psychy przez Szkołę.

Kiki

P.S.
Przepraszam że tak długo nie pisałam porządnych testów
jednak trudno mi było sklecić na powrót mój zgryźliwy styl
po odprężającej jeździe na nartach. Jak tylko do końca stwardnieję
to wam machnę piękną historyjkę o feriach. Nawet zwiastun jak będzie trzeba!
Wybaczycie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz