Na początku roku doszły do nas trzy dziewczyny: M.M , D.R i M.S.
M.S i D.R dostały razem szafkę. Lubiły się, nawet siedziały ze sobą w ławce. Co następuje:
Pewnego pięknego dnia na RIMie M.S została wytypowana do pozowania.
Ja w tym czasie poszłam do D.R i poprosiłam żeby swoją otworzyła szafkę
bo swego czasu coś u niej zostawiłam. Otworzyła, ja swoje rzeczy
zabrałam. Na jej prośbę zabrałam także skrzyneczkę na pędzle z tejże
szafki. D.R zamknęła, skrzyneczkę jej oddałam i obie się oddaliłyśmy.
Minął tydzień. Przychodzi do mnie M.S i prosi żebym z nią do dyrektora
po zapasowy kluczyk poszła, coby rzeczy na malarstwo wziąć. Idziemy,
prosimy, dostajemy, otwieramy i bierze.... zaraz, wróć! Nie bierzemy bo
nie ma czego... Pytam się więc M.S jak wyglądały te przybory. Ona więc
mówi że to była skrzyneczka taka z uchwytem skórzanym. Z jak najbardziej
zdziwionym wyrazem pyszczka pytam czy to nie było przypadkiem D.R? Bo
coś mi ten opis przypomina... Mówi że nie, skądże jej była skrzyneczka.
Więc galopujemy do D.R i zapytujemy gdzie zaginiona. Ona mówi że owszem
tydzień temu wzięła ten wytwór drewniany, ponieważ M.S zawsze narzeka że
taaaaak jej się nie chce po tą skrzyneczkę chodzić. I że D.R chciała
być miła. A zresztą widziała że M.S pozuje ale zobaczyła dopiero wtedy
jak weszła do sali ze swym drewnianym trofeum które złożyć chciała u
stóp koleżanki podtrzymując przyjacielskie stosunki... I prosiła M.S
ażeby skrzyneczkę odniosła.
M.S się wpieniła, o i to bardzo. Mówi że o żadnym proszeniu nie było mowy. A także, cytuję :
-[...] bo ja takich niespodzianek nie lubię, żeby mi brać bez pytania
moje rzeczy, bo to nie jest miła niespodzianka i takich nie lubię!
No dobraaa... Skrzyneczka się w końcu znalazła na jakiejś szafce. Cała. Nieuszkodzona. Wszystko OK, i żegnam miłe panie...
Ale nie, nie... zamiast wyjaśnić sytuację między sobą, M.S woli
nałożyć na D.R karę, tortury lub klątwę. Myśli, myśli, mam! Nie będę się
do niej odzywać do końca tygodnia. Ja jeszcze myślę : "No dobra, jak
tak woli to już niech tak zrobi. Nie będzie się odzywać do końca
tygodnia (tylko 3 dni) a potem już będzie git." Oj, jakże się myliłam.
W następnym tygodniu wchodzę do klasy, kieruję się w stronę ławki i
nagle coś mi się nie zgadza... Przecież ja siedzę sama. A tu, nagle obok
mnie postać jakaś wyrasta. M.S. Będzie źle. Siedzę sama, bo jak ktoś
jest obok to się nie mogę na lekcjach skupić. No i jeszcze to że
dziewczyna siedząca przede mną najchętniej by założyła klub Anty - M.S.
Pytam się mojej nowej koleżanki dlaczego tak się radykalnie
przeprowadziła.
-Bo mnie D.R nie przeprosiła za tą skrzyneczkę!
Siedzi ze mną dzień za dniem, a ja już powoli rozumiem dlaczego W.W
jej tak nie lubi. Jestem trochę typem Samotnika. Włóczę się po
korytarzach, czasem z kimś pogadam a czasem nie. Często wolę pobyć sama.
Powiem wam jedno - już rozumiem co to znaczy upierdli... ekhem, denerwujący człowiek.
Co robić?
Kiki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz